piątek, 30 stycznia 2009

Załatwili pieczątkę lekarza w ciągu 13 minut

Echa meczu grupy trzeciej
klasy A w okręgu zielonogórskim
Beskid Bożnów - Sparta Mierków
z 21 września nie milkną do dziś.
Drużyna Czarnych Jelenin
skorzystała na tym i traci tylko
dwa pkt. do wicelidera.

Zaczęło się wspomnianej niedzieli 21 września, przed godziną 16.00. Goście z Mierkowa przyjechali na spotkanie do Bożnowa, jak się okazało bez ważnych badań lekarskich. Tak przynajmniej stwierdził sędzia.

- Byłem już gotowy odgwizdać walkower, ale do meczu pozostawało jeszcze kilka minut. Byłem zaskoczony, gdy po 13 minutach od mojego wejścia na boisko kierownik Sparty przedstawił mi karty podbite przez lekarza - wspomina sędzia Krystian Urbański.

Lekarz: wprowadzili mnie w błąd

Gospodarze przegrali 2:7 i wtedy się zaczęło. Jeszcze tego samego dnia Beskid złożył protest do Lubuskiego Związku Piłki Nożnej. - Sędzia Urbański oddał przed meczem karty badań kierownikowi gości i powiedział mu, że mają 15 minut, by to załatwić - opowiada prezes i kierownik Beskidu Robert Ściana. - Sędziowie opóźnili rozpoczęcie meczu, bo zamiast wyjść na boisko o 16.00, zrobili to o 16.05. A o 16.18 kierownik Sparty przyjechał z badaniami. Co więcej były one sfałszowane. Z datą 19 września. Jak sędzia mógł zacząć mecz, wiedząc, że badania są sfałszowane? - denerwuje się działacz Beskidu.

Do odpowiedzi na to pytanie jeszcze wrócimy. Teraz o odwołaniach. Na bazie przesłanych przez Beskid dokumentów (m. in. oświadczenie lekarza, który podbijał badania), 26 września wydział gier Lubuskiego Związku Piłki Nożnej zweryfikował wynik z boiska - 2:7, na walkower 3:0 dla gospodarzy.

Sparta od decyzji się odwołała i 4 listopada Lubuska Komisja Odwoławcza postanowiła przywrócić wynik z boiska. To rozwścieczyło piłkarzy i działaczy Beskidu. -W swoim protokole komisja robi jeszcze ze mnie sprawcę wszystkiego. Piszą, że wymusiłem na lekarzu napisanie oświadczenia - mówi Ściana.

A oto treść oświadczenia z 21 września: Oświadczam, że orzeczenie o stanie zdrowia zawodników Sparty Mierków z dnia 19 września podpisałem będąc wprowadzonym w błąd i mylnie przeświadczony, że chodzi o imprezę towarzyską. Dlatego stwierdzam, że nie mają one żadnej mocy orzeczniczej i prawnej. Krzysztof Janowski, lekarz medycyny.”

- Ta cała sprawa nadaje się do prokuratury - mówi Ściana.


Zawiesili ich

Niestety, do lekarza nie udało nam się dotrzeć, ale rozmawialiśmy ze wszystkimi innymi świadkami wydarzeń. - Ach szkoda gadać. Trzeba było wtedy nie grać tego meczu. Dostać walkowera, a potem w LZPN dochodzić swoich racji - odpowiada nam kierownik Sparty Edward Kulczyk. - A tak mogę wejść w konflikt z prawem. Choć nadal uważam, że badania mieliśmy ważne, nie powinniśmy wtedy jechać do tego lekarza - dodaje.

Dlaczego więc pojechali? - To był ułamek sekundy, jedna chwila. Szybka decyzja. Co więcej pań Ściana sam nam to podpowiedział. Skąd miałem wiedzieć u kogo to w okolicy załatwić - wspomina Kulczyk.

- Powiedziałem im jedynie, że jak chcą to niech jadą na pogotowie - ripostuje Ściana.

Kulczyk natomiast wyjaśnia, czemu nie powinien załatwiać badań. - Paragraf 12 regulaminu LZPN dla klasy okręgowej i niższych mówi jedynie, że data kolejnego badania jest jednocześnie datą ważności aktualnego i nic więcej - cytuje kierownik. - A my mieliśmy je zrobione 21 marca, czyli ja to interpretuję tak, że było ono ważne do 21 września.

- Datę badania wpisaną mieli z 20 marca, czyli następne powinno być 20 września, a mecz był dzień później - odpowiada Urbański.

Czemu więc sędzia, który widział przed godz. 16.00, że goście nie mają ważnych badań, zaakceptował po kilkudziesięciu minutach karty podbite nagle z datą 19 września, gdy był 21? - Owszem dziś mogę stwierdzić, że to był mój błąd. Nie zwróciłem na to uwagi, ale to chyba dlatego, że byłem, zaskoczony, iż te badania w ogóle się pojawiły - tłumaczy Urbański.

Zarówno sędzia, jak i kierownik Sparty zostali ukarani. Pierwszy dostał najpierw miesiąc odsunięcia od obsad, a potem dwa miesiące bezwzględnej dyskwalifikacji. Od tej kary jednak się odwołał i ją cofnięto. Kierownik został zawieszony na pięć kolejek i zapłacił 250 zł grzywny.


Prezes się nie zgadza

Temat sędziego uznającego badania z wsteczną datą i lekarza, który je wystawił to jedno. Ale jest jeszcze druga sprawa. - Jak komisja odwoławcza mogła przywrócić wynik z boiska. To są kpiny - denerwuje się Ściana. - I jeszcze to ich uzasadnienie.

Rzeczywiście jest w nim jeden zapis, który nas też wprawił w osłupienie: "W aktualnych przepisach gry w piłkę nożną nie ma zapisów o sposobie przeprowadzania badań lekarskich, stąd wniosek, iż lekarz może poświadczyć badania lekarskie zaocznie”.

Czyli, że zdaniem Lubuskiej Komisji Odwoławczej badania lekarskie można załatwiać np. na telefon? - To nie o to chodzi - odpowiada nam przewodniczący komisji Antoni Bernat, ale już nie jest w stanie uszczegółowić swojej odpowiedzi. Mówi za to inne rzeczy. - Pan Ściana twierdzi, że ma rację, ale ani sędzia, ani Sparta tego nie potwierdza - przekonuje nas Bernat.

- A co mają występować przeciwko sobie? - pyta działacz z Bożnowa.
- Jeżeli pan Ściana ma dowody to niech je przedstawi - ripostuje Bernat.
- Zrobię to - zapowiada Ściana.

I będzie miał ku temu szansę, podejrzewamy, że dość szybko. - Nie zgadzam się z decyzją komisji odwoławczej. Ta sprawa musi wrócić na wokandę. Tak być nie może - przekonuje nas prezes LZPN Mirosław Wrzesiński.

W tej sprawie zadzwoniliśmy także do Warszawy. - Pan Ściana też do mnie dzwonił poradziłem mu, żeby złożył pismo o kasację decyzji komisji odwoławczej. A jak to nie poskutkuje, to od niedawna mamy u nas rzecznika dyscyplinarnego, niech więc wtedy do niego się zgłosi - powiedział nam Janusz Kowalski z wydziału gier Polskiego Związku Piłki Nożnej.

- Na pewno będę domagał się kasacji. A całą sprawą zainteresuję chyba prokuraturę. Choć już teraz w lubuskim związku mi grożą, że jak to zrobię to oni wycofają mój zespół z rozgrywek -- kończy prezes Beskidu Bożnów.

(th)


Dzięki uprzejmości:

GAZETY LUBUSKIEJ

Brak komentarzy: